Chciałam się pochwalić wrzecionkami lawendowymi, które zrobiłam dzięki sympatycznemu kursikowi : tutaj-kursik.
Co prawda u mnie już lawenda przekwitła, ale u mojej Synowej akurat jest intensywnie zapylana przez trzmiele(chyba). Był mały problem ze zrywaniem, albowiem trzmiele postanowiły zanocować na lawendzie .
Musiałam bardzo uważać, żeby wieczorkiem ich nie pobudzić. Może u Was mają jakieś domostwo do którego wracają na noc, u mnie raczej bezdomne albo na delegacji. Wrzecionka urzekły moje obydwie Synowe i musiałam trochę napleść,żeby zabezpieczyć zamówionka. Ale jaaakkkiiii zapach!!!!!!
Czy może ktoś wie jaką nazwę ma na zamieszczonej fotce czerwona lebioda(ta ma ok.2,50m).
Piękne i aż czuję jak pachną :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam lawendę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w moim candy :)
Ach, jak pachnie :) I decu-słoiczki bardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wrzecionka zapachowe - cudne. Kursik też obejrzałam i może zrobię podobne.Dziękuję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają ! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :]
A co do zegarków, to po prostu mogłabym kupić tylko paski do zmieniania, ale bardziej się opłaca całe zegarki :)
Fajne te wrzecionka:))
OdpowiedzUsuń